09-05-2012 19:51
[KBK #1] Mój pierwszy Labirynt
W działach: Karnawał Konwentowy, Konwentowo, RPG-owo | Odsłony: 7
Pierwszy konwent, na jakim byłem? Zorganizowany siedem lat temu w Gdańsku, na Morenie, w szkole podstawowej numer jeden. Zwało się to to Labirynt, edycja już druga. Wejściówka - pięć ziko od łebka. W zamian identyfikator ze skromną ilością miejsca na nick oraz obrazkiem rycerza na koniu, z pochodnią w lewej i włócznią w prawej łapce. Karteczka ma się wciąż nieźle, ale plastik zdążył zbrązowieć.
Dobrze widzicie, to wszystko. Żadnego programu, mapki budynku, tabelki programowej. A może były, tylko przez te wszystkie lata gdzieś mi się zapodziały? Mniejsza. W każdym razie patroni wcale nie tacy skromni, bo i Portal, i Rebel, Galakta, Nowa Gildia... Jak kto nie wierzy, niech zerka tutaj -> http://www.forum.gildia.pl/index.php?topic=11000.0
Na miejscu - tłumy. Tak wielkie, że niemal ich nie widziałem. W jednej sali siedzą jakieś niedobitki graczy M:TG, w dwóch innych sesje. Pamiętam, że załapałem się na dwie. Pierwszą był Shadowrun w cztery (abo trzy?) osoby, z którego doskonale pamiętam kilka lamerskich akcji w moim wykonaniu oraz urwanie wątku tuż po tym, jak zaczęliśmy infiltrację siedziby jakiejś korporacji. Of kors grałem magiem, bo kimże innym mogłem, jako świeżo upieczony gracz i pożalcie-się-bogowie Miszczu Gry?
Sesja druga - Wąpierz: Maskarada. W zasadzie nie grałem weń, tylko słuchałem długich opisów MG, wierząc, że tak być powinno i to buduje klimat i w ogóle. Jak się odezwałem raz na pół godziny, to było nieźle, ale nic to, bo była atmosfera, ciemność, poetyckość i mrok. Lamerskich akcji poza jedną brak, bo na więcej nie było czasu. Prowadził wtedy niejaki Kuki (czy jak to się tam zapisuje), Miszczu z Trójgrodu, który po Świecie Mroku przerzucił się na L5K, teraz zaś nie wiem, co porabia.
I to w zasadzie tyle. Przyjechałem jakoś popołudniem, wyszedłem wieczorową porą, w autobusie krótko rozmawiając na temat tworzenia erpegów (oczywiście mając pod ręką doświadczenie liczone w dziesiątkach lat) i na tym się konwent skończył. Przyszedłem ze znajomymi, nowych ludzi wtedy nie poznałem (bo ja taka nieśmiała bestyja byłem), o RPG dowiedziałem się niewiele, dwa nowe systemy ledwo żem tknął małym palcem. Ale i tak było fajnie, jak to zwykle bywa w przypadku pierwszej takiej imprezy, gdy nie wiadomo za bardzo, o co w tym wszystkim chodzi.
I to bodaj wtedy - albo konwent później - dowiedziałem się o jakiejś drużynie, która w Magu wystrzeliła w kosmos Pałac Kultury i Nauki, a MG im potem rzucał kilkaset kości na paradoks. Czym był paradoks, jacy magowie, jakie grupy i w ogóle ocb - nie wiedziałem, ale uśmiechałem się, by nie wyjść na ignoranta.
A potem przyszły Trójfikcje, Trójkąty i tak aż do momentu, gdy na Pomorzu konwentów zabrakło, ale to temat na całkiem inną historię.
Dobrze widzicie, to wszystko. Żadnego programu, mapki budynku, tabelki programowej. A może były, tylko przez te wszystkie lata gdzieś mi się zapodziały? Mniejsza. W każdym razie patroni wcale nie tacy skromni, bo i Portal, i Rebel, Galakta, Nowa Gildia... Jak kto nie wierzy, niech zerka tutaj -> http://www.forum.gildia.pl/index.php?topic=11000.0
Na miejscu - tłumy. Tak wielkie, że niemal ich nie widziałem. W jednej sali siedzą jakieś niedobitki graczy M:TG, w dwóch innych sesje. Pamiętam, że załapałem się na dwie. Pierwszą był Shadowrun w cztery (abo trzy?) osoby, z którego doskonale pamiętam kilka lamerskich akcji w moim wykonaniu oraz urwanie wątku tuż po tym, jak zaczęliśmy infiltrację siedziby jakiejś korporacji. Of kors grałem magiem, bo kimże innym mogłem, jako świeżo upieczony gracz i pożalcie-się-bogowie Miszczu Gry?
Sesja druga - Wąpierz: Maskarada. W zasadzie nie grałem weń, tylko słuchałem długich opisów MG, wierząc, że tak być powinno i to buduje klimat i w ogóle. Jak się odezwałem raz na pół godziny, to było nieźle, ale nic to, bo była atmosfera, ciemność, poetyckość i mrok. Lamerskich akcji poza jedną brak, bo na więcej nie było czasu. Prowadził wtedy niejaki Kuki (czy jak to się tam zapisuje), Miszczu z Trójgrodu, który po Świecie Mroku przerzucił się na L5K, teraz zaś nie wiem, co porabia.
I to w zasadzie tyle. Przyjechałem jakoś popołudniem, wyszedłem wieczorową porą, w autobusie krótko rozmawiając na temat tworzenia erpegów (oczywiście mając pod ręką doświadczenie liczone w dziesiątkach lat) i na tym się konwent skończył. Przyszedłem ze znajomymi, nowych ludzi wtedy nie poznałem (bo ja taka nieśmiała bestyja byłem), o RPG dowiedziałem się niewiele, dwa nowe systemy ledwo żem tknął małym palcem. Ale i tak było fajnie, jak to zwykle bywa w przypadku pierwszej takiej imprezy, gdy nie wiadomo za bardzo, o co w tym wszystkim chodzi.
I to bodaj wtedy - albo konwent później - dowiedziałem się o jakiejś drużynie, która w Magu wystrzeliła w kosmos Pałac Kultury i Nauki, a MG im potem rzucał kilkaset kości na paradoks. Czym był paradoks, jacy magowie, jakie grupy i w ogóle ocb - nie wiedziałem, ale uśmiechałem się, by nie wyjść na ignoranta.
A potem przyszły Trójfikcje, Trójkąty i tak aż do momentu, gdy na Pomorzu konwentów zabrakło, ale to temat na całkiem inną historię.
16
Notka polecana przez: AdamWaskiewicz, Inkwizytor, Jade Elenne, kbender, KFC, Kot, Krzemień, Krzyś, Mag_Mag, Neurocide, Obca, Petra Bootmann, Radagast Bury1, Scobin, Sethariel, von Mansfeld
Poleć innym tę notkę