» Blog » Projekt Tyberium - Strefy Błękitne
06-06-2011 19:33

Projekt Tyberium - Strefy Błękitne

W działach: Projekt Tyberium, RPG-owo | Odsłony: 102

Projekt Tyberium - Strefy Błękitne
Podzielona ludzkość
Świat zawsze, w większym lub mniejszym stopniu, dzielił się na skrajnie biednych, skrajnie bogatych i sporą liczbę przeciętniaków. W czasach wojen o tyberium linie podziałów stały się jeszcze bardziej wyraźne, a zawiść między mniej licznymi „lepszymi” a zajmującymi większą część planety „gorszymi” o wiele głębsza.

W oczach świata mieszkańcy stref błękitnych to szczęściarze, a zarazem egoiści, którzy zamknęli się w czystych i bogatych miastach, przy kontrolowanym wzrośnie tyberium i zostawili całą resztę na pastwę promieniowania, Bractwa oraz politycznych i religijnych podziałów. Z drugiej strony Zapomniani i mieszkańcy stref żółtych traktowani są jak dziwolągi, potencjalni terroryści, fanatycy i społeczne odpady, które powinny zdechnąć dla dobra ogółu. Owszem, zdarzają się wyjątki, różne grupy starają się zatrzeć ten niekorzystny, stereotypowy obraz, lecz tendencja do dzielenia ludzi na „swoich” i „obcych” jest wyraźna. Przy czym zawiść „gorszych” w stosunku do „lepszych” nie jest pozbawiona podstaw.

Raj na Ziemi
Strefy błękitne wyglądają jak ucieleśnienie marzeń ekologów, skrajnych utopistów i liberałów, gdzie powietrze jest czyste, ziemia nieskażona, ludzie syci, bogaci, szczęśliwi i wolni na wszystkie możliwe sposoby. Gdzie okiem sięgnąć, tam rozciągają się parki pełne rosnących wysoko drzew, wieżowce o futurystycznych kształtach pną się do nieba, a uśmiechający się ludzie mijają się, pędząc za swoimi sprawami. Pierwsze wrażenie człowieka z zewnątrz jest pozytywne i, o ile nie zacznie kopać głębiej i chwalić się swoim pochodzeniem, takie pozostanie.

GDI obecnie stanowi największe i jedyne supermocarstwo, zaś kontrolowane przez niego tereny to największe ośrodki demokracji i rynkowej gospodarki. Surowe, złożone prawo jest odpowiednio często egzekwowane przez policję i sądy, w sklepach znaleźć można wszystko, od pinezek po strzelby, zaś jeśli ktoś jest niezadowolony, może dać temu wyraz w Internecie, prasie, radiu albo wyborów. Akcje niedemokratyczne, takie jak rozpędzanie zamieszek, fałszowanie wyborów czy cenzura nie są stosowane. A przynajmniej rząd bardzo stara się po nie nie sięgać. Z drugiej strony ingerencja w gospodarkę istnieje, a opiera się na dużych udziałach państwa w największych korporacjach.

Mieszkańcy supermocarstwa mogą mówić o wielkim szczęściu. Nie trapią ich choroby popromienne, nie są narażeni na burze jonowe, nie muszą walczyć o życie w warunkach zbliżonych do anarchii oraz obawiać się wizyt fanatyków z NOD. Do dyspozycji mają wszystko, co oferuje nowoczesna technika i jeśli tylko posiadają odpowiednie umiejętności i siłę przebicia, osiągnąć mogą wszystko. Jeśli zaś natura poskąpiła im talentów, zawsze mogą korzystać z dobroczynności państwa, które zawsze znajdzie dla nich zajęcie.

Władza w rękach ludu
Stref jest dziewiętnaście, każda kontrolowana przez lokalny rząd i podlegająca pod naczelne władze. Od czasu zniszczenia stacji Filadelfia ich siedzibą są Wyspy Brytyjskie. Rządy te są zawsze wybierane spośród lokalnych polityków i przed nimi odpowiedzialne. Ci, którzy wykazali się najbardziej mogą starać się o miejsce we władzach ogólnopaństwowych. Wyjątkiem Nowy Eden, powstały z inicjatywy prywatnej i będący pod zarządem prezesa korporacji Idris, Eliasa Caruso.

Lecz nie tylko politycy dzierżą ster państwa, władza bowiem podzielona jest między rządzących, wojskowych, naukowców i media. Powody są bardzo proste – politycy startują w wyborach i zdobywają mandaty cywilów. Wojskowi bronią cywilów przed NOD i innymi zagrożeniami, a jako że na świecie panują ciekawe czasy, ich głos jest ważny. Naukowcy wciąż starają się rozpracować tyberium, oferując broń wojskowym, lekarstwa cywilom i swoje poparcie politykom. Ostatecznie wszystkim im głosu udzielają media. Wszyscy, jak to zwykle bywa, starają się chwycić dla siebie jak największy kawałek politycznego płaszcza, chociaż wstrzymują się od brudnych zagrań. Przynajmniej oficjalnie.

Wewnątrz głównych sił kontrolujących GDI i trzymających je w całości istnieje wiele mniejszych. Każda strefa posiada główną i wiele mniejszych stacji telewizycjnych, wydawane gazety i czasopisma liczone są w setkach, a liczba serwisów internetowych jest aktualizowana z dnia na dzień. Wojskowi chcą zniszczyć NOD, zachować pokój, dokonywać rajdów na teren wroga, odzyskiwać strefy żółte albo tylko tworzyć coraz potężniejszą broń, na postrach dla konkurentów. Tutaj ludzie nauki i prezesi wielkich firm muszą ostrożnie lawirować, bowiem sieć powiązań między wielkimi i małymi graczami jest tak gęsta, że jeden nieostrożny ruch – wsparcie niewłaściwej osoby, przerwanie prac nad dobrym a rozpoczęcie nad złym projektem, o jedno zdanie za dużo w czasie wywiadu telewizyjnego – może połowę z nich przewrócić raz a dobrze.

Lepsza rasa
Wiele jest przesady w nazywaniu GDI faszystami, co nie zmienia faktu, że ręce rządu nie są wcale czyste. Supermocarstwo uniknęło mordów politycznych, zamieszek na wielką skalę i działań o charakterze terrorystycznym we własnym łonie, jednak polityczny szantaż, kampanie czarnego pr-u oraz naciski ekonomiczne zdarzają się całkiem często, podobnie jak zatrzymywanie uchodźców z żółtych stref na granicach. Do scen z drugiej części Resident Evil czy Maczety doszło parę razy i chociaż winni byli zawsze karani, to najczęściej miast więzienia czy egzekucji wysyłano ich na odległe placówki. Tak między innymi powstało przekonanie, że rząd nie chce uchodźców i nie jest zainteresowany powiększaniem terytorium, bo pociągnie to za sobą olbrzymie koszta i niezadowolenie społeczne. W końcu wszyscy błękitni są bogaci, a żółci biedni. Dlaczego pierwsi mają łożyć na drugich?

Co więcej błękitni mają dobre powody do obaw. Żółci i czerwoni żyją na terenach pełnych tyberium, stąd obawa o roznoszenie nowych chorób, współpracę z NOD czy też podświadomą niechęć do GDI i jej sojuszników. Nie wiedząc, czy mają do czynienia z potencjalnym wrogiem czy potrzebującym pomocy biedakiem, mieszkańcy stref błękitnych wolą dla bezpieczeństwa wybrać pierwszą ewentualność. Strach przed ujrzeniem pod cienką jak papier skórą kryształków tyberium, a może nawet i cybernetycznych dodatków również nie napawa ich optymizmem. Owszem, GDI również modyfikuje ciała swoich żołnierzy, ale nigdy nie czyni z nich cyborgów. NOD przeciwnie.

Życie w miejscu czystym i bezpiecznym wyhodowało w sercach jego mieszkańców pychę i poczucie dumy, spowodowało rozrost ego i w ostateczności stworzyło pogląd o „nowej rasie”. Tak jak Zapomniani i NOD widzą ją w kryształach tyberium, chociaż każde na swój sposób, błękitni wierzą, że to opatrzność pozwoliła im ocaleć od kosmicznej katastrofy. Ich ciała są zdrowe, nieskażone, czasem nawet udoskonalane. Cieszą się spokojem, gdy reszta świata cierpi. Kształcą się, rozwijają, osiągają zdecydowanie lepsze wyniki w każdej dziedzinie życia. Ich dziełami są stacja Filadelfia i jej następczyni, Floryda, działo jonowe, czołgi mamut, pancerze wspomagane, technologia soniczna, cyberwszczepy i lek na raka. Nie są więc nadzieją ludzkości? Nową, lepszą rasą, która wyłoniła się na gruzach rozpadającego się świata?

PS: W następnym odcinku dłuższy materiał o tyberium. Na Wiki Ceceka artykuł jest bardzo obszerny, toteż postaram się go przetłumaczyć, przyciąć tu i tam, dodać coś od siebie i wrzucić. W planach zbiorcza mapka stref.

Komentarze


   
Ocena:
0
Fajne, ale maa propozycja.
Podziel strefy żółte na żółte i pomarańczowe.
Żółte, to taki w których mimo obecności ttyberium panuje względny ład. Taka dzisiejsza rosja lub chiny. Pomarańczowe to kraje upadłe.
06-06-2011 19:44
Salantor
   
Ocena:
0
Hm... Ej, to jest myśl. Zresztą ostatnio czytałem o więcej, jak dwóch odmianach tyberium, więc dorzucenie jeszcze paru rzeczy w innych miejscach też ma sens.
06-06-2011 19:52

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.