28-03-2011 13:23
Trzy dni diety ziemniaczanej
W działach: Konwentowo | Odsłony: 3
Dla przejrzystości w punktach.
A) Lokalizacja. Nie dość, że budynki Targów są duże, przestronne, klimatyzowane i dobrze oświetlone, to znajdują się tuż przy dworcu głównym, sklepach, klubach i barach. Do szkoły sypialnej jedna ulica spacerku. Wielki plus.
B) Akredytacja. Pamiętam tą sprzed roku i dwóch lat. Kolejki, kolejki, tłok. Zeszłoroczna jeszcze przeniosła się z jednej szkoły do drugiej, co kolejkowiczowie komentowali dość dosadnie. Teraz osobne kolejki dla konkretnych grup użyszkodników, miłe panie w okienkach, brak technicznych problemów (przynajmniej sam takowych nie dojrzałem). Znów plus.
C) Lud. Dużo, a niby mało. Wielkie sale i korytarze (wyjątkiem te w drugim budynku. Przy wejściach do erpegowych czy naukowych robił się spory tłok, podobnie jak na korytarzach) sprawiały, że ta masa uczestników rozpraszała się, by w tłumie pojawiać się w sypialnej, games roomie czy restauracjach. Tak samo mało ich było wokół terenu konwentu, gdzie grupki spotykałem sporo rzadziej jak rok temu. Wejście na teren pierwszego budynku często było puste, znacznie więcej kółek dyskusyjnych stało przed szkołą sypialną. Była równowaga i sporo spokoju, znów plus.
D) Sypialna. Na plus liczę zakaz picia alkoholu (ja wiem, że to konwentowa tradycja i słyszałem głosy niezadowolenia, ale jak przypomnę sobie wielką balangę sprzed roku w sypialnej i nieudane próby kimnięcia się chociaż na godzinkę...), który to mój znajomy, przyłapany z puszką, musiał wylać w kibelku pod czujnym okiem ochrony. Co prawda sale z ciszą nocną zajęto niemal od razu, ale grube drzwi i mury tłumiły sporą część dźwięków z korytarza (gdzie pierwszej nocy na moim piętrze puszczano dość głośno muzę). A i lud konwentowy jakiś taki mało rozrabiający był? Na plus.
E) Program. Byłem ledwo na paru punktach, resztę czasu spędzałem ze znajomymi. Ale za sam wybór - jakby nie patrzeć, szeroki - jest plus.
F) Games room. Nie dość, że gier było sporo (chyba więcej, jak w zeszłym roku) i nie dość, że stale była na miejscu ekipa (jak nie w budynku głównym to w szkole sypialnej), to jeszcze udostępniono graczom wielką salę, gdzie w godzinach szczytu widziałem wciąż ze dwa wolne miejsca. A jak ktoś nie znał zasad, to przychodził osobnik w żółtej koszulce chemika i wszystko spokojnie wyjaśniał. Olbrzymi plus.
G) Organizacja. Tu będzie kapkę marudzenia. Tak się bowiem składa, że robiłem na konwent konkurs. Zaznaczyłem, czego mi trzeba, zarazem wpisując w komentarzu, że papier i rzeczy do pisania bardzo potrzebne. Wszystko ok. Spytałem się dzień wcześniej o sprzęt, poproszono mnie o stawienie się przed konkursem. Głupi byłem, że nie zadałem zawczasu odpowiednich pytań.
Od orga konkursowego dostałem kopertę z pyrfuntami i formularz konkursu. To wyglądało ok. Papier też był, ale długopisy dostałem po małym buszowaniu w red roomie. Przypomniał mi się komentarz: "Przydałby się w przyszłym roku org do spraw magazynu". True...
Wchodzę do sali konkursowej. Dużo miejsca, rzutnik, ekran, komp. Wtykam peny, odpalam filmik. WMP nie może puścić prostego avika. Muzyczki w mp3 też nie. Nie było żadnego zapasowego sprzętu a sąsiedzi nie mogli dać swojego na dwie godzinki. Gdyby nie pomoc kumpla, konkursu by nie było.
Wnioski - na drugi raz wziąć swojego laptopa. Tak czy siak spory minus.
H) Ludzie. Nawet ci pierwszy raz w życiu widziani zachowywali się wyjątkowo dobrze. Pożyczanie fajek czy zapalniczek, wspólne organizowanie miejsca w sypialnej, użyczanie programu i mapek czy swobodne rozmowy w kolejce do męskiego kibla w Akumulatorze to tylko kilka z wielu przykładów. Generalnie wrogość, jeśli istniała między obecnymi, to była rozładowywana prosto - nie widzę cię, mijam cię, nie gadajmy ze sobą. Znów spory plus.
I) Ogólne wrażenia. Wielce pozytywne.
Dłużej nie będzie, bo temat jest szeroki i można o nim pisać i pisać. Konwent oceniam wyjątkowo dobrze i wiedząc już, na co mam pilnie uważać w przyszłości (jechać późniejszym pociągiem. Sześć godzin stania na korytarzu wśród wielkiego tłoku było... męczące) pewno zjawię się i za rok.
PS: Żałuję, że nie mogłem być na prelekcji Aureusa oraz nie znalazłem czasu dla Baczka i ekipy działu książkowego. Następnym razem.
A) Lokalizacja. Nie dość, że budynki Targów są duże, przestronne, klimatyzowane i dobrze oświetlone, to znajdują się tuż przy dworcu głównym, sklepach, klubach i barach. Do szkoły sypialnej jedna ulica spacerku. Wielki plus.
B) Akredytacja. Pamiętam tą sprzed roku i dwóch lat. Kolejki, kolejki, tłok. Zeszłoroczna jeszcze przeniosła się z jednej szkoły do drugiej, co kolejkowiczowie komentowali dość dosadnie. Teraz osobne kolejki dla konkretnych grup użyszkodników, miłe panie w okienkach, brak technicznych problemów (przynajmniej sam takowych nie dojrzałem). Znów plus.
C) Lud. Dużo, a niby mało. Wielkie sale i korytarze (wyjątkiem te w drugim budynku. Przy wejściach do erpegowych czy naukowych robił się spory tłok, podobnie jak na korytarzach) sprawiały, że ta masa uczestników rozpraszała się, by w tłumie pojawiać się w sypialnej, games roomie czy restauracjach. Tak samo mało ich było wokół terenu konwentu, gdzie grupki spotykałem sporo rzadziej jak rok temu. Wejście na teren pierwszego budynku często było puste, znacznie więcej kółek dyskusyjnych stało przed szkołą sypialną. Była równowaga i sporo spokoju, znów plus.
D) Sypialna. Na plus liczę zakaz picia alkoholu (ja wiem, że to konwentowa tradycja i słyszałem głosy niezadowolenia, ale jak przypomnę sobie wielką balangę sprzed roku w sypialnej i nieudane próby kimnięcia się chociaż na godzinkę...), który to mój znajomy, przyłapany z puszką, musiał wylać w kibelku pod czujnym okiem ochrony. Co prawda sale z ciszą nocną zajęto niemal od razu, ale grube drzwi i mury tłumiły sporą część dźwięków z korytarza (gdzie pierwszej nocy na moim piętrze puszczano dość głośno muzę). A i lud konwentowy jakiś taki mało rozrabiający był? Na plus.
E) Program. Byłem ledwo na paru punktach, resztę czasu spędzałem ze znajomymi. Ale za sam wybór - jakby nie patrzeć, szeroki - jest plus.
F) Games room. Nie dość, że gier było sporo (chyba więcej, jak w zeszłym roku) i nie dość, że stale była na miejscu ekipa (jak nie w budynku głównym to w szkole sypialnej), to jeszcze udostępniono graczom wielką salę, gdzie w godzinach szczytu widziałem wciąż ze dwa wolne miejsca. A jak ktoś nie znał zasad, to przychodził osobnik w żółtej koszulce chemika i wszystko spokojnie wyjaśniał. Olbrzymi plus.
G) Organizacja. Tu będzie kapkę marudzenia. Tak się bowiem składa, że robiłem na konwent konkurs. Zaznaczyłem, czego mi trzeba, zarazem wpisując w komentarzu, że papier i rzeczy do pisania bardzo potrzebne. Wszystko ok. Spytałem się dzień wcześniej o sprzęt, poproszono mnie o stawienie się przed konkursem. Głupi byłem, że nie zadałem zawczasu odpowiednich pytań.
Od orga konkursowego dostałem kopertę z pyrfuntami i formularz konkursu. To wyglądało ok. Papier też był, ale długopisy dostałem po małym buszowaniu w red roomie. Przypomniał mi się komentarz: "Przydałby się w przyszłym roku org do spraw magazynu". True...
Wchodzę do sali konkursowej. Dużo miejsca, rzutnik, ekran, komp. Wtykam peny, odpalam filmik. WMP nie może puścić prostego avika. Muzyczki w mp3 też nie. Nie było żadnego zapasowego sprzętu a sąsiedzi nie mogli dać swojego na dwie godzinki. Gdyby nie pomoc kumpla, konkursu by nie było.
Wnioski - na drugi raz wziąć swojego laptopa. Tak czy siak spory minus.
H) Ludzie. Nawet ci pierwszy raz w życiu widziani zachowywali się wyjątkowo dobrze. Pożyczanie fajek czy zapalniczek, wspólne organizowanie miejsca w sypialnej, użyczanie programu i mapek czy swobodne rozmowy w kolejce do męskiego kibla w Akumulatorze to tylko kilka z wielu przykładów. Generalnie wrogość, jeśli istniała między obecnymi, to była rozładowywana prosto - nie widzę cię, mijam cię, nie gadajmy ze sobą. Znów spory plus.
I) Ogólne wrażenia. Wielce pozytywne.
Dłużej nie będzie, bo temat jest szeroki i można o nim pisać i pisać. Konwent oceniam wyjątkowo dobrze i wiedząc już, na co mam pilnie uważać w przyszłości (jechać późniejszym pociągiem. Sześć godzin stania na korytarzu wśród wielkiego tłoku było... męczące) pewno zjawię się i za rok.
PS: Żałuję, że nie mogłem być na prelekcji Aureusa oraz nie znalazłem czasu dla Baczka i ekipy działu książkowego. Następnym razem.